Strona:PL Balzac - Kawalerskie gospodarstwo.pdf/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Koniec końców, jesteśmy wolni od paryżan! wykrzyknął Max. Ten, który zadał mi cios, nie spodziewał się, iż odda mi taką przysługę.
Nazajutrz, z wyjątkiem nawskroś spokojnych i wstrzemięźliwych osobistości które podzielały zapatrywanie państwa Hochon, całe miasto obchodziło wyjazd Paryżan — mimo iż był on następstwem smutnej omyłki — jako zwycięstwo prowincji nad Paryżem. Przyjaciele Maxa wyrażali się dość cierpko o państwu Bridau.
— I cóż! ci paryżanie wyobrażali sobie, że my jesteśmy skończeni głupcy i że wystarczy wyciągnąć kapelusz, aby się weń sypały sukcesje!...
— Przyjechali po złote runo, ale wracają wygoleni; siostrzeniec wcale ponoś nie przypadł wujowi do smaku.
— A trzeba państwu wiedzieć, że za doradcę mieli paryskiego adwokata.
— A, to oni mieli cały plan?
— Ależ tak, plan opanowania ojca Rouget; ale okazało się że paryżanie za słabe mają zęby na ten kąsek, i pan adwokat nie będzie sobie dworował z biednych prowincjuszy...
— Wiecie państwo, że to ohydne?
— Oto paryskie kwiatki!
Mąciwoda zwąchała napad i umiała się obronić.
— Gracko się spisała...
Dla całego miasta, oboje Bridau to byli Paryżanie, cudzoziemcy: przekładano nad nich Maxa i Florę.
Można sobie wyobrazić zadowolenie, z jakiem Józef i Agata powitali po tej wyprawie mieszkanko przy ulicy Mazarine. W podróży, artysta odzyskał wesołość, zmąconą sceną uwięzienia i pozbawieniem wolności przez dobę: ale nie mógł rozprószyć przygnębienia matki. Agacie trudniej było przyjść do siebie po wzruszeniach, tembardziej że Izba Parów właśnie miała rozpocząć proces o sprzysiężenie wojskowe. Postępowanie Filipa, mimo zręczności jego obrońcy, któremu udzielał wskazówek Desroches, budziło po-