Strona:PL Balzac - Kawalerskie gospodarstwo.pdf/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i na czyje imię poczynione są lokaty. Tak łatwo jest wzbudzić w starcu obawę o bezpieczeństwo życia, w razie gdyby się wyzuł z majątku na rzecz obcych, iż bodaj trochę sprytny spadkobierca mógłby powstrzymać grabież w samych początkach. Ale, czyż twoja matka, ze swą nieznajomością świata, ze swą bezinteresownością, ze swemi pojęciami religijnemi, potrafi poprowadzić tego rodzaju sprawę? Ostatecznie, ja mogę was tylko oświecić. Wszystko coście zrobili dotąd, musiało wzniecić alarm, może przeciwnicy poczynili już kroki ochronne!...“

— Oto co się nazywa wzorowa porada prawna, wykrzyknął pan Hochon, dumny z uznania, wychodzącego z ust paryzkiego adwokata.
— O, Desroches to główka, odparł Józef.
— Nie byłoby bez pożytku przeczytać ten list naszym paniom, dodał stary kutwa.
— Proszę, rzekł artysta, oddając list. Co do mnie, zabieram się stąd jutro i idę natychmiast pożegnać się z wujaszkiem.
— Ale, ale, rzekł pan Hochon, Desroches prosi w przypieku, abyś spalił list.
— Spali go pan, skoro go pan pokaże matce, rzekł malarz.
Józef Bridau ubrał się, przebył placyk i wszedł do wuja, który właśnie kończył śniadanie. Max i Flora byli przy stole.
— Nie przeszkadzaj sobie, drogi wuju, przychodzę się pożegnać.
— Jedzie pan? rzekł Max, wymieniając spojrzenie z Florą.
— Tak, mam roboty w zamku hrabiego de Sćérizy[1]; spieszno mi dostać się tam, zwłaszcza że hrabia ma dość silne wpływy aby dopomóc memu biednemu bratu w Izbie Parów.
— Tak, tak, pracuj, chłopcze, rzekł z głupkowatą miną stary Rouget, który wydał się Józefowi niezmiernie zmieniony. Trzeba pracować... Przykro mi że jedziesz...
— Och, matka zostanie jeszcze jakiś czas, dodał Józef.

Max uczynił wargami ruch, zrozumiały dla gospodyni, który

  1. Pierwsze kroki.