Strona:PL Balzac - Kawalerskie gospodarstwo.pdf/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie, pani, odparł Józef z brutalną prostotą artysty, podobny jestem do ojca, i to w brzydszem wydaniu!
Pani Hochon uścisnęła rękę Agaty, którą trzymała w dłoniach, i wymieniła z nią spojrzenie. Ten ruch, to spojrzenie mówiły: „Ach, rozumiem dobrze, dziecko, że wolisz od niego tego ladaco Filipa“.
— Nie widziałam nigdy twego ojca, drogie dziecko, odparła głośno pani Hochon; ale wystarczy że jesteś synem Agaty abym cię kochała. Zresztą, masz talent, wedle tego, co mi pisała nieboszczka Descoings, jedyna która udzielała mi nowin o was w ostatnim czasie.
— Talent! rzekł artysta, jeszcze nie, ale, zczasem i przy cierpliwości, może zdobędę sławę i majątek.
— Malowaniem? rzekł pan Hochon z głęboką ironją.
— Adolfino, rzekła pani Hochon, idź dopilnować obiadu.
— Mamo, rzekł Józef, pójdę odebrać walizy, które właśnie przynieśli.
— Franciszku, pokaż panu Bridau pokoje, rzekła staruszka do wnuka.
Ponieważ obiad podawano o czwartej, a było dopiero wpół, Baruch wyszedł na miasto udzielić nowin o rodzinie Bridau, odmalować toaletę Agaty, a zwłaszcza Józefa, którego poorana, chorowita i tak charakterystyczna twarz odpowiadała idealnemu portretowi jaki ludzie tworzą sobie ze złoczyńcy. Tego dnia, osoba jego dostarczała we wszystkich domach przedmiotu konwersacji.
— Zdaje się, że siostra ojca Rouget zapatrzyła się w ciąży na jakąś małpę, mówiono: syn podobny zupełnie do szympansa. — Twarz bandyty, a oczy bazyliszka. — Powiadają, że warto go zobaczyć, ma być przerażający. — Wszyscy artyści z Paryża są tacy. — Są źli jak dzikie osły, a złośliwi jak małpy. — To już wynika z rzemiosła. — Spotkałem właśnie pana Beaussier, który mówi, że nie chciałby go spotkać w nocy w gęstym lesie; widział go w dyliżansie. — Policzki ma zapadłe jak koń, a macha rękami jak warjat. — Ten chłopak wydaje się zdolny do wszystkiego; to on może jest przyczyną, że jego brat, słuszny, przystojny mężczyzna, wszedł na