Strona:PL Balzac - Kawalerskie gospodarstwo.pdf/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Max, który niewątpliwie słyszał odpowiedź ojca Rouget, ukazał się nagle w drzwiach, mówiąc tonem władcy:
— O co chodzi?...
— Mój dobry Maxie, rzekł starzec, szczęśliwy iż kupił sobie poparcie żołnierza, który, wskutek układu obmyślonego z Florą, brał zawsze stronę Rougeta, przysięgam na wszystko co mam najświętszego, że przed chwilą dowiedziałem się o tej nowinie. Nie pisałem nigdy do siostry; ojciec kazał mi przyrzec, że nie zostawię jej ani szeląga, choćbym miał zapisać na kościół... Słowem, nie chcę na oczy widzieć Agaty, ani jej synów.
— Ojciec źle sobie postąpił, drogi Jakóbie, pani zaś postępuje gorzej jeszcze, odparł Max. Ojciec miał zapewne swoje racje; ale umarł, i nienawiść jego powinna umrzeć wraz z nim. Winien to jesteś sam sobie, aby ich dobrze przyjąć, a i nam także. Coby powiedziano w Issoudun?... Do kroćset bomb! mam tego już po uszy! brakowałoby jeszcze gadań, że cię trzymamy na uwięzi, że nie jesteś wolny, że cię podburzyliśmy przeciw spadkobiercom, że czyhamy na sukcesję... Niech mnie czarci porwą, jeśli nie spakuję manatków, skoro raz jeszcze usłyszę coś podobnego! No, dość już! Śniadajmy.
Flora, która się stała łagodna jak jagniątko, pomogła Agnieszce nakrywać. Ojciec Rouget, pełen podziwu dla Maxa, ujął go za rękę, pociągnął ku oknu i rzekł półgłosem:
— Ach, Max, gdybym miał syna, nie kochałbym go tak jak ciebie. Flora ma rację: wy dwoje, wy jesteście moja rodzina... Ty jesteś człowiek z honorem, Max: wszystko co mówisz, bardzo mi trafia do serca.
— Powinieneś pan podjąć serdecznie siostrę i siostrzeńca, ale nic nie zmieniać w swoich postanowieniach. W ten sposób uczynisz zadość i ojcu i światu...
— No, moje aniołki, wykrzyknęła Flora wesoło, potrawka stygnie. — Bierz, mój stary kocie, masz tu skrzydełko, rzekła uśmiechając się do Jana-Jakóba.