Strona:PL Balzac - Kawalerskie gospodarstwo.pdf/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie, chciałem tylko wiedzieć... (Nowa pauza). Ale Floraby mi nie powiedziała...
— Jak Pana Boga kocham, odparła, powiem całą prawdę...
— Całą prawdę o... ojcu?... spytał zduszonym głosem.
— Ojciec pański, odparła, zatapiając spojrzenie w oczy swego pana, to był godny człowiek... Lubił figlować, ot tak!... potroszeczku... Ale, biedne, złote człowieczysko!... pewnie, na dobrych chęciach mu nie zbywało... Wreszcie, nie wiem co miał przeciw panu, ale miał zamiary... Och, brzydkie zamiary... Często, ot, próbował czy mam łaskotki, i tyle... No, i?...
— Więc, Floro, rzekł spadkobierca, ujmując za rękę Mąciwodę, skoro ojciec nie był dla ciebie niczem...
— A czemże pan chce żeby był?... wykrzyknęła jakby obrażona uwłaczającem przypuszczeniem.
— Zatem, niech Flora słucha...
— Był moim dobroczyńcą, to i wszystko. Ach, byłby chciał, z pewnością, żebym była jego żoną, ale...
— Ale, rzekł Rouget ujmując z powrotem rękę, którą Flora cofnęła, skoro niczem nie był dla Flory, mogłaby Flora zostać tutaj ze mną?...
— Jeżeli pan sobie życzy, odparła spuszczając oczy.
— Nie, nie, jeżeli Flora sobie życzy, odparł Rouget. Tak, Flora może tutaj być... panią. Wszystko co tu jest, będzie dla ciebie, będziesz dbać o moje mienie... będzie tak jakby twoje... Kocham cię i zawsze cię kochałem, od czasu jak weszłaś tu, do tego domu, boso...
Flora nie odpowiedziała. Skoro milczenie stało się kłopotliwe, Jan-Jakób wymyślił ten straszliwy argument.
— No, czy to nie lepiej niż wrócić na wieś? spytał z widocznym żarem.
— Pewnie, panie Janie, jak pan zechce! odparła.
Z tem wszystkiem, mimo owego jak pan zechce, biedny Rouget niewiele posunął się naprzód. Ludzie tego charakteru potrzebują