Strona:PL Balzac - Kawalerskie gospodarstwo.pdf/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nia?... Czy młody Goddet nie romansuje z panią Fichet aby otrzymać jej córkę w nagrodę tej mordęgi?
Po tej zasłużonej odprawie, Franciszek zapomniał na chwilę języka w gębie; ale jeszcze trudniej przyszło mu go odnaleźć, kiedy Max rzekł łagodnie:
— Mów dalej.
— Dalibóg, nie! wykrzyknął Franciszek.
— Niesłusznie się gniewasz, Max, zakrzyknął młody Goddet. Czy nie jest przyjęte, że tu, u mamy Cognette, można sobie wszystko powiedzieć? Czyż nie stalibyśmy się wszyscy śmiertelnymi wrogami tego z nas, który, poza tym pokojem, pamiętałby o tem co się tu mówi, myśli albo robi? Całe miasto zwie Florę Brazier przydomkiem Mąciwody; jeśli przydomek ten, przez nieuwagę, wymknął się Franciszkowi, czyż to jest zbrodnia przeciw Bezrobociu?
— Nie, rzekł Max, ale przeciw naszej osobistej przyjaźni. Samemu mi to przyszło na myśl, zastanowiłem się że jesteśmy tu w bezrobociu, i powiedziałem: „Mów dalej“...
Zapanowało głębokie milczenie. Cisza stała się tak kłopotliwa, że Max wykrzyknął:
— Zatem ja będę mówił za niego (Poruszenie) za was wszystkich (Zdumienie)... i powiem wam co myśliciel (Głębokie poruszenie). Myślicie, że Flora Mąciwoda, gospodyni ojca Rouget — nazywają go bowiem ojcem Rouget, tego starego niedołęgę, który nigdy nie będzie miał dzieci! — myślicie, powiadam, że, od czasu mego powrotu do Issoudun, kobieta ta zaopatruje wszystkie moje potrzeby. Jeżeli mogę wyrzucić przez okno trzysta franków miesięcznie, raczyć was jak to robię dziś wieczór, i pożyczać wam pieniędzy, czerpię je w sakiewce panny Brazier? Otóż, tak, w istocie! (Głębokie poruszenie). Do kroćset, tak, po tysiąc kroćset, tak!... Tak, panna Brazier wzięła na cel spadek po tym starcu...
— Zapracowała go dobrze, z ojca na syna, mruknął młody Goddet półgębkiem.
— Myślicie, ciągnął Max uśmiechnąwszy się z konceptu młode-