Strona:PL Balzac - Kawalerskie gospodarstwo.pdf/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

list, w którym donosi jej iż przybywa z synem. Babka kazała wczoraj wyporządkować dwa pokoje na ich przyjęcie.
— Cóż mnie to obchodzi? rzekł Max, ujmując szklankę, wypróżniając ją duszkiem i stawiając na stole komicznym ruchem.
Max miał wówczas trzydzieści cztery lat. Stojąca naprzeciwko świeca rzucała blask na jego marsowe oblicze, oświecała czoło i uwydatniała pyszną białą cerę, płomienne oczy, włosy czarne, nieco kędzierzawe i lśniące. Mimo tych energicznych kontrastów czarnego i białego koloru, Max miał fizjognomję bardzo słodką, o zarysie podobnym twarzom dziewic Rafaela. Po ładnie wykrojonych ustach błądził miły uśmiech, który stał się u Maxa niemal przyzwyczajeniem. Kiedy śmiał się naprawdę, ukazywał trzydzieści dwa zęby, godne zdobić usta zalotnisi. Wysoki na pięć stóp cztery cale, Max zbudowany był bardzo proporcjonalnie, ani zbyt pełny ani za szczupły. O ile ręce, starannie pielęgnowane, były białe i dość ładne, o tyle nogi trąciły dzielnicą rzymską i piechurem Cesarstwa. Byłby zeń z pewnością wspaniały generał dywizji; miał barki potemu aby udźwignąć buławę marszałka Francji, a pierś dość szeroką na wszystkie ordery Europy. Inteligencja grała w każdym jego ruchu. Wreszcie, jak wszystkie niemal dzieci miłości, posiadał wrodzony wdzięk, w którym przebijała się szlachetna rasa jego prawdziwego ojca.
— Czy ty nie wiesz, Max, krzyknął z drugiego końca stołu syn dawnego chirurga-wojskowego nazwiskiem Godet, najlepszego lekarza w mieście, że chrześniaczka pani Hochon jest siostrą Rougeta? Jeżeli przybywa tu z synem malarzyną, to z pewnością w chęci zgarnięcia sukcesji po nieboraku, a wówczas pożegnaj się z tym kąskiem...
Max zmarszczył brwi. Następnie, spojrzeniem, które biegło dokoła stołu, ocenił wrażenie jakie apostrofa ta wywarła na obecnych i odparł raz jeszcze:
— Cóż mnie to obchodzi?
— Ależ, rzekł Franciszek, zdaje mi się, że, gdyby Rouget odwo-