Strona:PL Balzac - Kawalerskie gospodarstwo.pdf/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Oczywiście, Rycerze nie płatali swoich figlów co noc. Geniusz wszystkich Sganarelów, Maskarylów i Skapenów razem nie starczyłby, aby wymyślić trzysta sześćdziesiąt pięć łajdackich psot na rok. Zresztą, i okoliczności nie zawsze były potemu: to księżyc świecił zbyt jasno; to ostatnia sztuczka nadto wzburzyła spokojnych obywateli; ten i ów wreszcie odmawiał udziału gdy chodziło o krewnego. Ale, jeżeli urwisy nie schodzili się co noc u mamy Cognette, spotykali się w dzień, oddając się dozwolonym rozkoszom myślistwa lub winobrania w jesieni, ślizgawki w zimie. W garstce obywatelskich synków z miasteczka, protestujących w ten sposób przeciw ospalstwu społeczeństwa, znajdowało się kilku ściślej związanych z Maxem, którzy uczynili zeń swego bożka. Tego rodzaju charakter fanatyzuje często młodych. Otóż, dwaj wnukowie pani Hochon, Franciszek Hochon i Barach Bomiche, byli wiernymi seidami Maxa. Chłopcy ci uważali Maxa niemal za krewniaka, przyjmując zapatrywania okolicy na jego pokrewieństwo z lewej ręki z rodziną Lousteau. Max pożyczał zresztą wspaniałomyślnie obu urwisom pieniędzy, których dziadek odmawiał im na drobne przyjemności, brał ich z sobą na polowanie, wyrabiał ich; słowem, wywierał na nich wpływ o wiele silniejszy od wpływu rodziny. Będąc obaj sierotami, młodzi ludzie, mimo iż pełnoletni, pozostawali pod opieką pana Hochon, swego dziadka, a to z przyczyn, które wyjaśnią się, skoro słynny Hochon ukaże się na widowni.
W tej chwili, Franciszek i Barach (będziemy ich nazywali po imieniu dla większej przejrzystości) siedzieli, jeden po prawej, dragi po lewej stronie Maxa, przy stole dość licho oświetlonym kopcącemi łojówkami. Wysuszono z tuzin butelek rozmaitych win, zebranie bowiem liczyło nie więcej niż jedenastu rycerzy. Baruch, którego imię dostatecznie świadczy o tradycjach kalwinizmu w Issoudun, rzekł do Maxa, w chwili gdy wino rozwiązało języki:
— Niebawem grozi ci najście w twoich pieleszach...
— Co przez to rozumiesz? spytał Max.
— Babka moja otrzymała od pani Bridau, swej chrześniaczki,