Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

O wpół do dziesiątej, przed rozprawą, wicprezydent Blondet, sędzia Camusot i Michu znaleźli się z nie zwykłą punktualnością w sali obrad. Ujrzawszy Camusota i Michu, którzy przyszli razem, stary sędzia starannie zamknął drzwi.
— No i cóż, panie wiceprezydencie, rzekł Michu, p. Sauvager, nie poradziwszy się pana prokuratora, wydał rozkaz uwięzienia hrabiego d‘Esgrignon, działając w interesie prywatnym takiego du Croisier, wroga rządu i króla. To istny obłęd! Prezydent znowuż wyjeżdża sobie i w ten sposób przerywa śledztwo! I my nic nie wiemy o tym procesie! Czyżby próbowano zaskoczyć nas w ten sposób?
— Pierwsze wogóle słyszę o tej sprawie, rzekł stary sędzia, wściekły na prezesa za jego zamach na rodzinę Blandureau.
Następca Chesnela, oddany du Ronceretom, wpadł w pułapkę zastawioną przez starego sędziego dla dowiedzenia się prawdy, i wygadał wszystko.
— To szczęście, że my panu o tem mówimy, drogi prezesie, rzekł Camusot do Blondeta, inaczej mógłbyś się pożegnać z posadą i małżeństwem dla syna.
— Ależ tu nie chodzi o mego syna ani o jego małżeństwo, rzekł sędzia; chodzi o młodego hrabiego d‘Esgrignon: winien czy nie winien?
— Zdaje się, rzekł Michu, że sumę wręczył Chesnel pani du Croisier; zrobiono tedy zbrodnię z prostej nieprawidłowości. Młodzieniec miał, wedle brzmienia skargi, zużyć odcinek listu na którym był podpis du Croisiera, aby zeń sporządzić weksel na dom Kellerów.