Strona:PL Balzac - Fizjologja małżeństwa. T. 2.pdf/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

we twego podniebienia nabierają duszy; wciągasz w siebie rozkosze prawdziwej uczty. Pogrążony w ekstazie, czujesz jednak wyrzut sumienia; wchodzisz do żony.
— Ależ, moja droga, my doprawdy nie mamy takiego majątku, aby sobie pozwalać na pasztety...
— Kiedyż on nic nie kosztuje!
— A to jakim cudem?
— Ależ tak, to brat pana Hektora mu go przysłał...
Spostrzegasz pana Hektora, który wynurza się z kąta. Wita się z tobą, wyraźnie uszczęśliwiony, widząc iż skłaniasz się do przyjęcia pasztetu. Spoglądasz na żonę, która się rumieni; głaszczesz się kilkakrotnie po brodzie i, mimo iż nie dziękujesz, para kochanków zgaduje, że przyjmujesz odszkodowanie.
Ministerjum nagle upadło. Pewien mąż, radca stanu, drży, że listę awansów skreślą, gdy on, jeszcze poprzedniego dnia, spodziewał się otrzymać generalną dyrekturę. Wszyscy nowi ministrowie są mu nieprzychylni, wobec czego zaczyna się skłaniać do konstytucjonalistów. Przewidując niełaskę, udaje się do Auteuil szukać pociechy u starego przyjaciela, który go pokrzepia cytatami z Horacego i Tybulla. Za powrotem, zastaje stół nakryty tak, jakby się gotowano na przyjęcie najwpływowszych figur Kongregacji.
— W istocie, moja droga, mówi kwaśno, wchodząc do pokoju w którym żona kończy właśnie tualetę, nie poznaję twego zwykłego taktu!... Dobry czas sobie wybrałaś na dawanie obiadów... Dwadzieścia osób musi się dowiedzieć...
— Żeś został generalnym dyrektorem! wykrzykuje żona, pokazując dekret...
Staje w osłupieniu, bierze pismo, ogląda, obraca, otwiera. Siada, rozwija...
— Wiedziałem, mówi, że każde ministerjum będzie zmuszone oddać mi sprawiedliwość...
— Tak, mój drogi! Ale pan de Villeplaine zaręczył za ciebie własną osobą Jego Eminencji kardynałowi... którego jest...