Strona:PL Balzac - Fizjologja małżeństwa. T. 1.pdf/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dzi obarczonych żonami, cóż ty na to? Miejmy nadzieję, że ten rzut oka na kwestję, dla ciebie tak palącą, nie przyprawił cię o drżenie; że nie należysz do ludzi, których widok przepaści lub węża boa constrictor przyprawia o trzęsienie łydek i gorąco w rdzeniu pacierzowym! Ha, przyjacielu, — „kto ma ziemię, ma wojnę“, powiada przysłowie. Ludzi, którzy chcieliby się dobrać do twego mieszka, spotkasz jeszcze więcej niż tych którzy czyhają na cnotę twej żony.
Ostatecznie, wolno mężom brać ten żarcik za matematykę, albo tę matematykę za żart. Najpiękniejszą rzeczą w życiu są złudzenia; najszanowniejszą jest wiara, choćby najbardziej bezpodstawna. Czyż nie spotykamy dosyć ludzi, których zasady są tylko przesądami? którzy, nie czując się na siłach aby stworzyć dla siebie własną miarę szczęścia i cnoty, przyjmują gotowe szczęście i gotową cnotę z rąk szanownego prawodawcy? My, zwracamy się tylko do tych Manfredów, którym już spowszedniało podnoszenie rąbka kobiecej sukienki, i którzy dlatego, w godzinie moralnego spleenu, mają odwagę razem z nami podnieść śmiało każdą zasłonę. Dla nich, kwestja postawiona jest jasno i ściśle; ogarnęliśmy zło w całej jego doniosłości.
Pozostaje nam teraz rozpatrzyć ogólne warunki, jakie każdy mężczyzna spotyka w małżeństwie: warunki, uszczuplające jego siły w tym zaciętym boju, z którego nasz szermierz ma wyjść jako zwycięzca.