W dziele tem, całkowicie opartem na spostrzeżeniach i analizie, nie zawsze dało się uniknąć znużenia czytelnika i uciekania się do nieszczęsnego JA autora; autor nie taił przed sobą, iż ze wszystkich niebezpieczeństw jakie mogą grozić książce, te dwa są najgroźniejsze. Starał się przeto rozłożyć materję dzieła w ten sposób, aby dozwolić czytelnikowi częstych wypoczynków. System ten uświęcony został przez pisarza, który niegdyś roztrząsał istotę SMAKU w dziele dość pokrewnem z temi wywodami, mającemi na celu wyświetlenie istoty MAŁŻEŃSTWA. Z niego pozwolę sobie zaczerpnąć słów kilka, dla oddania myśli wspólnej obu tym dziełom; będzie to niejako hołd dla poprzednika, którego śmierć zbyt szybko nastąpiła po dniach jego powodzenia.
„Gdy, pisząc, mówię o sobie w liczbie pojedyńczej, oznacza to swobodną gawędę z czytelnikiem: wolno mu wtedy krytykować, sprzeczać się, powątpiewać, śmiać się nawet; lecz, skoro występuję uzbrojony w majestatyczne MY, — wówczas obwieszczam, wówczas trzeba w milczeniu pochylić głowę“. (Brillat-Savarin, przedmowa do Fizjologji smaku).