Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Ferragus.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

aksjomat: Każda kobieta kłamie. Kłamstwo światowe, kłamstwo powszednie, kłamstwo szczytne, kłamstwo ohydne, ale konieczność kłamstwa. Następnie, raz przyjąwszy ten mus, czyż nie trzeba umieć kłamać dobrze? Kobiety cudownie kłamią we Francji. Obyczaje nasze tak dobrze uczą je szalbierstwa! Wreszcie kobieta jest tak naiwnie bezczelna, tak ładna, tak wdzięczna, tak szczera w kłamstwie; tak dobrze rozumie jego pożytek dla uniknięcia zderzeń które zmiażdżyłyby jej szczęście, że kłamstwo jest jej potrzebne niby wata w którą wkłada swoje kosztowności. Kłamstwo staje się tedy dla niej istotą języka, a prawda tylko wyjątkiem; kobiety mówią prawdę, tak jak są cnotliwe, z kaprysu lub przez wyrachowanie. Zależnie od charakteru, niektóre kobiety kłamiąc śmieją się; inne płaczą, inne robią się poważne, inne gniewają się. Zacząwszy od udawania obojętności na hołdy które im najwięcej pochlebiają, kłamią w końcu często wobec samych siebie. Któż nie podziwiał ich pozornego spokoju w chwili gdy drżą o tajemne skarby swej miłości? Któż nie obserwował ich swobody, naturalności, pogody ducha, w największych trudnościach życia? Ani śladu przymusu: kłamstwo płynie tak, jak śnieg spada z nieba. A jak bystro umieją przejrzeć prawdę u drugich! Z jakim sprytem posługują się najprostszą logiką wobec gorączkowego pytania, które zawsze im zdradzi tajemnicę u mężczyzny dość naiwnego aby pytać! Pytać kobietę, czyż to nie znaczy wydać się jej w ręce? Czyż nie dowie się wszystkiego co chcemy przed nią ukryć i czyż nie będzie umiała zmilczeć mówiąc?