Strona:PL Balzac - Ferragus.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pocieszył, czysz mogę żyć? Nie. Los tak hce. Tak więc, za dwa dni, Henryku, za dwa dni Ida przestanie być godną twego szacunku; ale przyjm przysięgę jaką ci składam, rze mam spokojne sumienie, poniewasz nie przestałam być godną tfojej pszyjaźni! O Henryku, mój pszyjacielu — bo ja nigdy nie zmienię się dla ciebie — pszyrzecz mi, rze mi przebaczysz żemiosło jakie chcę obrać. Moja miłość dała mi odwagę, zachowa mnie w cnocie. Zresztą serce moje, pełne twego obrazu, będzie dla mnie obroną pszed upadkiem. Nie zapominaj nigdy, że muj los jest tfojem dziełem i osądź samego siebie. Oby niebo mogło ci zapomnieć tfoje zbrodnie, na kolanach błagam je o litość dla ciebie, bo do wszystkich nieszczęść brak mi jedynie tego, abym wiedziała rze ty jesteś nieszczęśliwy. Mimo nędzy w jakiej się znajduję, nie przyjęłabym nic od ciebie. Gdybyś mnie kochał, mogłabym przyjąć pomoc jako dar przyjaźni; ale nie hcę dobrodziejstwa zrodzonego z litości: przyjmując, byłabym nikczemniejsza niż ten ktoby mi żucił tę jałmużnę. Hcę cię prosić o jedną łaskę. Nie wiem jak długo przyjdzie mi zostać u pani Meynardie, bądź tak szlachetny i nie pszychoć tam. Twoje dwie ostatnie wizyty sprawiły mi ból, ktury długo będę pamiętać: nie hcę nic więcej mówić o tfojem postępowaniu. Nienawidzisz mnie, to słowo wyryte jest w mojem sercu i pszejmuje je zgrozą. Och, właśnie w chwili kiedy mi potrzeba siły, fszystko mnie opuszcza. Henryku, mój przyjacielu, zanim postawię zaporę między nami, daj mi ostatni dowód tfego szacunku; napisz do mnie, odpowiedz mi, powiedz że mnie szanujesz