Strona:PL Balzac - Ferragus.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rona de Nucingen tchnęły tem gorączkowem życiem, tem pozornem bodaj rozbawieniem, jakie cechuje zabawy i uczty paryskie. Ludzie z talentem obdzielają tu swoim dowcipem głupców, a nawzajem głupcy użyczają im owej rozradowanej miny którą sami obnoszą po świecie. Dzięki tej wymianie, wszystko pulsuje życiem. Ale biesiada paryska zawsze podobna jest nieco do fajerwerku: dowcip, zalotność, uciecha, wszystko rozbłyska i gaśnie jak raca. Nazajutrz każdy zapomina swego dowcipu, swej zalotności i uciechy.
— Jakto! powiadał sobie August w konkluzji swych dumań, więc kobiety są istotnie takie, jak je maluje widam? Zapewne, wszystkie te, które tańczą tutaj, mniej są nieskazitelne niż nią jest na pozór pani Julianowa, a pani Julianowa przekrada się na ulicę Soly.
Ulica Soły to była jego choroba, od samego tego słowa ściskało mu się serce.
— Pani nigdy nie tańczy? spytał.
— Już trzeci raz pyta mnie pan o to od początku zimy, rzekła z uśmiechem.
— Ale mi pani może nigdy nie odpowiedziała.
— To prawda.
— Wiedziałem dobrze, że pani jest fałszywa, jak wszystkie kobiety...
Pani Julianowa wciąż się śmiała.
— Och, gdybym panu zdradziła prawdziwą przyczynę, wydałaby się panu śmieszna. Nie sądzę, aby było fałszem nie opowiadać tajemnic, z których świat zwykł się wyśmiewać.
— Wszelkie zwierzenie wymaga przyjaźni, której