Strona:PL Balzac - Ferragus.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

któreby mu pozwoliło być zazdrosnym o tę kobietę, zmiażdżyłby ją mówiąc: „Ulica Soly!“ Ale gdyby on, obcy, choćby tysiąc razy rzucił tę nazwę do ucha pani Julianowej, spytałaby go ze zdumieniem co to znaczy: patrzał tedy na nią tępym wzrokiem.
Dla ludzi złych, którzy drwią sobie ze wszystkiego, bardzo jest może zabawnie znać sekret kobiety, wiedzieć że jej niewinność kłamie, że jej spokojna twarz kryje głęboką myśl, że jest jakiś okropny dramat pod jej czystem czołem. Ale istnieją dusze, które taki widok zasmuca szczerze, i niejeden z tych co się z tego śmieją, kiedy znajdzie się w domu, sam ze swojem sumieniem, przeklina świat i gardzi ową kobietą. Takim był August de Maulincour wobec pani Julianowej. Szczególne położenie! nie było między niemi nic, prócz owych stosunków, jakie wytwarzają się w towarzystwie między ludźmi, którzy wymieniają po parę słów kilka razy w ciągu zimy: i oto on żądał od niej rachunku za szczęście którego nie znała, sądził ją nie zapoznawszy jej z aktem oskarżenia.
Wielu młodym ludziom zdarzyło się tak wrócić do domu, w rozpaczy iż zerwali na zawsze z kobietą ubóstwianą potajemnie, potępioną, wzgardzoną potajemnie. O, te nieznane nikomu monologi, zwierzone ścianom samotnego ustronia; te burze wszczęte i uśmierzone na dnie serca! Trzebaby malarza owym wzniosłym scenom rozegranym w duszy. Pani Julianowa usiadła, podczas gdy mąż jej krążył po salonie. Czuła się jakoś nieswoja; rozmawiając z sąsiadką, wiodła ukradkiem oczyma za Julianem Desmarets,