Strona:PL Balzac - Ferragus.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie żelowanych trzewikach sznurowanych czarną jedwabną wstążką i skrzypiących jak u księdza. Zawsze trzymał w ręku cylinder za czternaście franków.
— Jestem stary i bezdzietny, oświadczył młodej osobie w kilka dni po bytności Cerizeta u Maksyma. Nienawidzą moich krewnych. To wszastko chłopy dobre do pługa i gnoju. Niech sobie pani wyobrazi, że ja przybyłem tutaj z sześcioma frankami w kieszeni i tu zrobiłem majątek. Nie mam przesądów... Ładna kobieta jest godna mnie. Czyż nie lepiej być panią Croizeau przez jakiś czas, niż zabawką hrabiego przez rok... Rzuci panią prędzej czy później. Wówczas pomyśli pani o mnie... Sługa pani, piękna damo!
Wszystko to sączył pocichutku. Najniewinniejszy komplement szeptał pokryjomu. Żywy duch nie wiedział, że ten schludny staruszek kocha się w Antonji; zachowywał się w czytelni tak statecznie, iż nawet rywal nie byłby nic przewąchał. Przez dwa miesiące Croizeau patrzał nieufnie na emyrytowanego celnika. Ale w połowie trzeciego miesiąca miał sposobność przekonać sią, jak dalece jego podejrzenia były nieuzasadnione. Croizeau umyślnie natknął się na Denisarta idąc w tą samą stroną, poczem, zdobywając się na decyzją, rzekł:
— Ładną mamy pogodą! Na co były urzędnik odpowiedział:
— Taką jak pod Austerlitz, dobry panie; byłem tam, byłem nawet ranny, zapracowałem na mój krzyż w tym dniu...
I, od słowa do słowa, zadzierzgnęła się sympatja