Strona:PL Balzac - Ferragus.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie dostałoby się na licytacji ani trzystu franków. Znacie na tyle Paryż, aby sobie uprzytomnić wygląd dwóch oficjalnych pokoi: ciemne włósiane krzesła, stół przykryty zielonem suknem, tandetny zegar w otoczeniu dwóch świeczników pod szkłem, które nudziły się na kominku przed niedużem lustrem w złoconej ramce; na kominku, którego polana, wedle wyrażenia mego dependenta, liczyły sobie dwie zimy! Co się tyczy gabinetu, wyobrażacie go sobie: o wiele więcej tek, niż spraw!... ordynarna szafa z kartonami dla każdego wspólnika; w środku sekretarzyk próżny jak kasa! dwa proste foteliki po obu stronach kominka, na którym paliło się torfem, na podłodze dywan, kupiony na wyprzedaży, jak wierzytelności. Wreszcie paradowały tam owe dostojne mahonie, które od pięćdziesięciu lat kupuje się z kancelarją z poprzednika na następcę.
„Znacie obecnie obu przeciwników. Otóż, w pierwszych miesiącach swojej spółki, która się zlikwidowała pięściami po upływie siedmiu miesięcy, Cerizet i Claparon kupili za dwa tysiące franków weksli podpisanych przez Maksyma (skoroście go nazwali Maksymem), i wzmocnionych dwoma plikami aktów (osąd, apelacja, wyrok, egzekucja, zwłoka); krótko mówiąc, wierzytelność trzech tysięcy dwustu franków, którą dostali za pięćset franków, przelaną mocą prywatnego podpisu, ze specjalnem uprawnieniem do wszczęcia kroków, dla zaoszczędzenia kosztów... W owym czasie Maksym, już w wieku dojrzałym, ugrzązł w pewnej miłostce, ot takiej, jakie zdarzają się w piątym krzyżyku...
Antonja! wykrzyknął La Palferine. Ta Antonja,