Strona:PL Balzac - Ferragus.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jest otaksowana, gdzie prawo uznaje siedem klas pogrzebów, gdzie sprzedaje się na łuty ziemię dla umarłych, gdzie boleść okłada się haraczem, prowadzi buchalteryjnie, gdzie modły Kościoła opłaca się drogo, gdzie Zakład pogrzebowy żąda dopłaty za kilka cienkich głosów dodanych do Dies irae, tam wszystko, co wychodzi z administracyjnego szablonu cierpienia, jest niemożliwe.
— Byłoby to, rzekł Julian, szczęście w mojej nędzy. Powziąłem projekt, aby umrzeć daleko stąd, i pragnąłem trzymać Klemencję w objęciach w grobie. Nie wiedziałem, że biurokracja może sięgać pazurami aż w nasze trumny.
Pragnął zobaczyć, czy jest obok żony trochę miejsca dla niego. Dwaj przyjaciele udali się tedy na cmentarz. Przybywszy tam, spotkali, niby u bram teatru lub wejścia do muzeum, jak w dziedzińcu stacji dyliżansów, ciceronów, którzy ofiarowali się oprowadzić ich po labiryncie Père-Lachaise. Ani Julian ani Jacquet nie mogli dojść gdzie leży Klemencja. Okropny lęk! Poszli zapytać odźwiernego. Umarli mają odźwiernego, są godziny w których umarli nie są widzialni. Trzebaby wstrząsnąć wszystkie przepisy wyższej i niższej policji, aby uzyskać prawo płakania w nocy, w ciszy i samotności, na grobie gdzie leży ukochana istota. Istnieje regulamin na zimę, regulamin na lato. To pewna, iż ze wszystkich odźwiernych w Paryżu, odźwierny Père-Lachaise jest najszczęśliwszy. Po pierwsze, nie potrzebuje w nocy wstawać; następnie zamiast izdebki ma cały dom, zakład, który nie jest zupełnem ministerjum, mimo że jest tam wielka ilość