Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Ferragus.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kochałeś swoją Klemencję. Bez tego głębokiego lęku, czy byłabym coś ukrywała tobie, tobie który mieściłeś się cały nawet w tym zakątku mego serca?
„W dniu, w którym ów wstrętny, ów nieszczęśliwy oficer cię zagadnął, musiałam kłamać. W tym dniu po raz drugi w mojem życiu poznałam boleść, a ta boleść rosła aż do chwili, w której rozmawiam z tobą ostatni raz. Cóż znaczy obecnie położenie mego ojca? Wiesz wszystko. Byłabym, przy pomocy mojej miłości, zwyciężyła chorobę, zniosła wszystkie cierpienia, ale nie mogłabym zdławić głosu wątpienia. Czy nie jest możebne, aby moje pochodzenie skaziło czystość twej miłości, osłabiło ją, zmniejszyło? Nic nie zdoła zniweczyć we mnie tej obawy. To jest, Julu, przyczyna mojej śmierci. Nie umiałabym żyć lękając się słowa, spojrzenia: słowa, którego ty nie powiedziałbyś może nigdy, spojrzenia, które ci się nie wymknie; ale, cóż chcesz, lękam się ich! Umieram kochana, oto moja pociecha. Dowiedziałam się, że, od czterech lat, ojciec i jego przyjaciele świat niemal przewrócili, aby skłamać światu. Aby mnie stworzyć pozycję, kupili nieboszczyka, reputację, majątek, a to wszystko aby wskrzesić żywego, to wszystko dla ciebie, dla nas. Nie mieliśmy nic o tem wiedzieć. Śmierć moja oszczędzi z pewnością memu ojcu tego kłamstwa; moja śmierć — to jego śmierć...
„Żegnaj więc, Julu, oto masz tu moje całe serce. Wyrazić ci moją miłość w całej niewinności jej lęku, czyż to nie znaczy zostawić ci całą mą duszę? Nie miałabym siły mówić ci o tem, mam siłę pisać. Wyspowiadałam Bogu wszystkie błędy mego życia; przy-