Strona:PL Balzac - Ferragus.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

August stracił ów jedyny zmysł, który daje treść naszemu życiu: pamięć. Na ten widok, Desmarets cofnął się ze zgrozą. Nie mógł poznać wykwintnego młodzieńca w tej rzeczy, nie mającej — wedle wyrażenia Bossueta — nazwy w żadnym języku. Był to, w istocie, trup o siwych włosach; kości ledwie pokryte skórą pomarszczoną, zwiędłą, wyschniętą; oczy białe i bez ruchu; usta wstrętnie rozwarte, jak usta szaleńców, lub rozpustników zabitych wyuzdaniem. Żaden ślad inteligencji nie odbijał się ani na czole, ani w żadnym rysie; tak samo jak cera bez rumieńca nie zdradzała żadnego śladu krążenia krwi. Słowem, był to człowiek skarlały, rozkładający się, doprowadzony do stanu w jakim znajdują się owe potworki zachowane w Muzeum anatomicznem, pływające w słojach z alkoholem. Julian miał uczucie, że widzi ponad tą twarzą straszliwą głowę Ferragusa. Ta tak pełna zemsta przeraziła jego nienawiść. Uczuł w sercu litość dla nędznych szczątków tego, co było niegdyś młodym człowiekiem.
— Pojedynek już się odbył, rzekł komandor.
— Ten pan zabił wiele osób, wykrzyknął boleśnie Julian.
— I to osób bardzo drogich, dorzucił starzec. Babka jego umiera ze zgryzoty, a ja pójdę może za nią.
Nazajutrz po tej wizycie, stan pani Julianowej zaczął się pogarszać z godziny na godzinę. Skorzystała z momentu siły aby wyjąć z pod poduszki list, podała go żywo Julianowi i uczyniła znak łatwy do zrozumienia: chciała mu dać w pocałunku ostatnie