Strona:PL Balzac - Ferragus.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tości sumienia; fakt, który dla jednego serca jest zaledwie błędem, urasta w niewinnych duszach do rozmiarów zbrodni. Czy słowo niewinność nie ma, w istocie, czegoś anielskiego? Najlżejszy brud, odciśnięty na białej szacie dziewicy, czyż nie robi z niej czegoś plugawego, równego łachmanom żebraka? Jedyna różnica między temi dwiema rzeczami to ta, jaka jest między nieszczęściem a błędem. Bóg nie mierzy nigdy żalu, nie dawkuje go; tyleż go trzeba, aby zmazać jedną plamę, co aby zatrzeć całe życie. Refleksje te gniotły Juliana całem swem brzemieniem; serce bowiem nie przebacza, tak samo jak prawa ludzkie, a rozumuje trafniej: czyż nie wspiera się na swem własnem sumieniu, nieomylnem jak nieomylny jest instynkt? Zrozpaczony, Julian wrócił do domu blady, zmiażdżony poczuciem swoich win, ale mimo wszystko oddychający radością, jaką sprawiała mu niewinność żony. Wszedł do niej dygocąc cały, ujrzał ją w łóżku, miała gorączkę, usiadł przy niej, ujął jej rękę, ucałował i oblał ją łzami.
— Drogi aniele, rzekł, kiedy zostali sami: to żal.
— Za co? odparła.
Mówiąc te słowa, skłoniła głowę na poduszkę, zamknęła oczy i trwała tak nieruchoma, kryjąc swoje cierpienia aby nie przerażać męża. Była w tem delikatność matki, delikatność anioła: była to, w jednem słowie — cała kobieta! Milczenie trwało długo. Sądząc że Klemencja usnęła, Julian poszedł pytać Józefy o stan pani.
— Pani wróciła wpół martwa, proszę pana. Pobiegliśmy po doktora Haudry.