Strona:PL Balzac - Ferragus.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

liwy głos dobiegł z przedpokoju aż do państwa Julianów.
— Wejdę, powiadam! krzyczał ktoś. Tak, wejdę, chcę ją zobaczyć, zobaczę ją.
Julian i Klemencja weszli żywo do salonu i ujrzeli niebawem, że drzwi otwierają się gwałtownie. Ukazała się młoda kobieta, za nią zaś dwóch służących, którzy oświadczyli panu:
— Proszę pana, ta kobieta uparła się wejść przemocą. Powiada, iż wie dobrze że pani wychodziła, ale widziała ją wchodzącą z powrotem. Zagroziła zresztą, że będzie czekać przed domem, aż się rozmówi z panią.
— Wyjdźcie, rzekł p. Desmarets do służby.
— Czego panienka sobie życzy, rzekł zwracając się do nieznajomej.
Ta panienka była typem kobiety którą spotyka się tylko w Paryżu. Powstaje w Paryżu, jak błoto, jak bruk paryski, jak woda z Sekwany wyrabia się w Paryżu, w wielkich zbiornikach, w których filtruje się ją dziesięć razy, nim się ją rozleje do kryształowych karafek, gdzie lśni się czysta i jasna, wprzódy błotnista i mętna. Toteż jestto postać naprawdę oryginalna. Dwadzieścia razy chwytana przez ołówek malarza, pendzel karykaturzysty, kredkę rysownika, umyka się wszelkiej obserwacji, ponieważ jest nieuchwytna we wszystkich swoich odmianach, tak jak natura, jak ten fantastyczny Paryż. W istocie trzyma się ona występku tylko jednym promieniem, oddala się odeń tysiącem innych punktów swego istnienia. Zresztą pozwala ona odgadnąć tylko jeden rys swego