Strona:PL Balzac - Eugenja Grandet.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie serca obojętne lub zimne. Eugenja ukazała mu się w całym blasku swojej szczególnej piękności; podziwiał obecnie niewinność tych obyczajów, z których drwił sobie dzień wprzódy. Toteż, kiedy Eugenja wzięła z rąk Nanon fajansowe naczynie pełne kawy z mlekiem, aby ją podać kuzynowi z całą naiwnością uczucia, rzucając mu poczciwe spojrzenie, oczy paryżanina zwilżyły się łzami; ujął jej rękę i pocałował.
— Co tobie, kuzynie? spytała.
— Och, to łzy wdzięczności, odpowiedział.
Eugenja obróciła się szybko do kominka, aby wziąć lichtarz.
— Nanon, weź to, odnieś.
Kiedy spojrzała na kuzyna, była jeszcze bardzo czerwona, ale przynajmniej spojrzenia jej mogły kłamać i nie okazać bezmiernej radości, która zalewała jej serce; mimo to, oczy ich wyrażały jedno uczucie, jak dusze ich stopiły się w jednej myśli: przyszłość należała do nich. To słodkie wzruszenie było dla Karola w pełni jego straszliwego cierpienia tem rozkoszniejsze, im bardziej było niespodziewane.
Uderzenie młotka powołało obie kobiety na ich miejsce. Szczęściem mogły zbiec dość szybko, aby się znaleźć przy robocie, kiedy wszedł Grandet: gdyby je był spotkał w sieni, wystarczyłoby to zupełnie aby obudzić jego podejrzenia.
Po śniadaniu, które stary spożył stojąc, zjawił się gajowy. Gajowy ów, który nie dostał jeszcze przyrzeczonego wynagrodzenia, przybył z Froidfond, skąd przyniósł zająca, kuropatwy zabite w parku, węgorze i dwa szczupaki dostarczone przez młynarza.
— He, he, poczciwy Comoiller, zjawia się jak na obstalunek. Dobre to do jedzenia?
— Tak, mój zacny panie, zabite przed dwoma dniami.
— Dalej, Nanon, na ramię broń! rzekł stary. Weź to, będzie na obiad, zaprosiłem panów Cruchot.
Nanon otworzyła głupawe oczy i patrzała na wszystkich.