Strona:PL Balzac - Eugenja Grandet.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Skąpcy nie wierzą w życie przyszłe; teraźniejszość jest dla nich wszystkiem. Refleksja ta rzuca straszliwe światło na obecną epokę, w której bardziej niż kiedykolwiek pieniądz góruje nad prawami, nad polityką i nad obyczajami. Instytucje, książki, ludzie i teorje, wszystko podważa wiarę w życie przyszłe, na którem wspiera się budowla społeczna od tysiąca ośmiuset lat. Obecnie trumna jest przejściem, które nie budzi zbytniego lęku. Przyszłość, która nas czekała po requiem, przeniesiono w teraźniejszość. Dojść, prawem czy lewem, do ziemskiego raju zbytku i rozkoszy próżności, zakamienić serce i udręczyć ciało w imię przemijającego doczesnego posiadania, jak niegdyś cierpiano męczeństwo w nadziei dóbr wiecznych, to jest powszechna myśl, myśl zresztą wypisana wszędzie, nawet w prawach, które pytają prawodawcy: „Ile płacisz?“ zamiast go pytać: „Co myślisz?“ Skoro ta zasada przejdzie od mieszczaństwa do ludu, co się stanie z krajem?
— Pani Grandet, skończyłaś? rzekł stary bednarz.
— Modlę się za ciebie, mężu.
— Wybornie, dobranoc. Jutro rano pogadamy.
Biedna kobieta usnęła niby uczeń, który, nie odrobiwszy lekcyj, boi się ujrzeć po przebudzeniu gniewną twarz nauczyciela. W chwili gdy matka ze strachu, zawinęła się w kołdrę aby nic nie słyszeć, Eugenja wsunęła się do niej w koszuli, boso, i ucałowała ją w czoło.
— Och, mamo, rzekła, jutro powiem ojcu, że to ja.
— Nie, posłałby cię do Noyers. Zostaw to mnie, nie zje mnie przecie.
— Słyszysz, mamo?
— Co takiego?
— Słyszysz, on ciągle płacze.
— Idź, połóż się, dziecko. Zaziębisz się, podłoga jest wilgotna.
W ten sposób spłynął uroczysty dzień, mający zaciążyć na całem życiu bogatej i biednej spadkobierczyni, której sen nie miał być już ani tak pełny ani tak czysty jak dotąd. Dość często