Strona:PL Balzac - Eugenja Grandet.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wreszcie nadeszły dni konania, podczas których silna budowa starego toczyła walkę z niszczącem działaniem śmierci. Uparł się siedzieć przy kominku nawprost gabinetu. Przyciągał do siebie i zwijał wszystkie kołdry, jakiemi go nakrywano i powiadał do Nanon:
— Trzymaj to, trzymaj, żeby mnie nie okradziono.
Kiedy mógł otworzyć oczy, w których skupiło się całe jego życie, obracał je natychmiast ku drzwiom gabinetu, gdzie leżały jego skarby i powtarzał do córki głosem, który zdradzał paniczny lęk:
— Czy jest tam?... czy jest tam?...
— Tak, ojcze.
— Czuwaj nad złotem... połóż złoto przedemną...
Eugenja układała dukaty na stole, a on trwał tak godziny całe z oczami wlepionemi w dukaty, niby dziecko, które, w chwili gdy zaczyna widzieć, patrzy tępo na jeden przedmiot, i jak dziecku wydzierał mu się uśmiech:
— To mnie grzeje, mówił czasami, przybierając wyraz błogości.
Kiedy proboszcz przyszedł go opatrzyć, oczy jego, umarłe napozór od kilku godzin, ożywiły się na widok krzyża, lichtarzy, srebrnej kropielnicy; patrzył w nie uparcie, a narośl na jego nosie poruszyła się ostatni raz. Kiedy ksiądz zbliżył mu do ust pozłacany krucyfiks, aby mu dać pocałować Chrystusa, zrobił straszliwy ruch aby go pochwycić i ten ostatni wysiłek kosztował go życie. Zawołał Eugenji, której nie widział, mimo że klęczała koło niego i wilżyła łzami jego rękę już zimną.
— Ojcze, pobłogosław mnie, rzekła.
— Pilnuj dobrze wszystkiego. Zdasz mi sprawę tam w górze, rzekł, dowodząc ostatniemi słowami, że chrystjanizm powinien być religją skąpców.
Eugenja Grandet znalazła się tedy sama w tym domu, mając jedną Nanon, z którą mogła wymienić spojrzenie, pewna iż będzie zrozumiana; Nanon, jedyną istotę która ją kochała dla niej samej