Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Eugenja Grandet.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rej Karol i Eugenja przysięgli sobie wieczną miłość, podczas gdy ona patrzyła też na ojca ukradkiem, albo w zwierciadle. Jeżeli wstał i rozpoczął na nowo przechadzkę, ona siadała przy oknie i patrzała na mur, z którego zwisały najpiękniejsze kwiaty i z którego szczelin puszczały się pędy roślin.
Rejent Cruchot przyszedł wcześnie i zastał starego winiarza siedzącego w piękny dzień czerwcowy na ławeczce i wpatrzonego w córkę.
— Czem panu mogę służyć, rejencie? rzekł.
— Mam z panem pomówić o interesach.
— Ha, ha! masz pan dla mnie może trochę złota za moje talary?
— Nie, nie; nie chodzi o pieniądze, ale o pańską Eugenję. Całe miasto mówi o niej i o panu.
— Czego się mieszają? Wolność Tomku w swoim domku.
— Zgoda; wolno Tomkowi także się zabić i, co gorsze, wyrzucać pieniądze oknem.
— Jakto?
— Ano tak że żona pańska jest bardzo chora, mój drogi Grandet. Powinienbyś się pan nawet poradzić doktora Bergerin; pani Grandet jest w niebezpieczeństwie życia. Gdyby miała umrzeć z braku należytej pielęgnacji, nie miałbyś pan spokojnego — sumienia, jak sądzę.
— Ta ta ta ta, pan nie wiesz, co to jest moja żona! Ci lekarze, skoro raz przestąpią próg domu, zaraz przychodzą pięć i sześć razy dziennie.
— Zrobisz pan, panie Grandet, jak zechcesz. Jesteśmy starzy przyjaciele, niema w całem Saumur człowieka, któryby bardziej się interesował wszystkiem co ciebie dotyczy, musiałem więc panu to powiedzieć. Teraz niech się dzieje co chce; jesteś pan pełnoletni, wiesz jak postępować; rób co chcesz. Zresztą, nie to mnie tutaj sprowadza. Chodzi o rzecz może ważniejszą dla pana. Ostatecznie, nie masz ochoty zabić swojej żony, jest ci zanadto uży-