Strona:PL Balzac - Eugenja Grandet.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Włożyła szacowne sztuki w starą sakiewkę, wzięła ją i poszła bez wahania na górę. Tajemna niedola kuzyna kazała jej zapomnieć o nocy, o konwenansach; zresztą czuła się silna swojem sumieniem, swojem oddaniem, swojem szczęściem. W chwili gdy się ukazała w progu, Karol obudził się; ujrzał kuzynkę i osłupiał: Eugenja podeszła doń, postawiła lichtarz na stole i rzekła wzruszanym głosem:
— Kuzynie, proszę cię o przebaczenie wielkiego błędu, jakiego dopuściłam się wobec ciebie, ale Bóg mi przebaczy ten grzech, jeśli ty zechcesz go zapomnieć.
— Co się stało? rzekł Karol przecierając sobie oczy.
— Przeczytałam te dwa listy.
Karol zaczerwienił się.
— Jak się to stało? podjęła, czemu tu weszłam? Doprawdy, teraz już sama nie wiem. Ale mam pokusę nie żałować zbytnio że przeczytałam te dwa listy, skoro mi objawiły twoje serce, twoją duszę, i...
— I co? spytał Karol.
— I twoje zamiary, konieczność w jakiej musisz starać się o sumę...
— Droga kuzynko...
— Cyt, cyt, kuzynie, nie tak głośno, nie budźmy nikogo. Oto, rzekła otwierając sakiewkę, oszczędności biednej dziewczyny, której nie trzeba niczego. Karolu, przyjmij je. Dziś rano, nie wiedziałam co to są pieniądze; ty mnie tego nauczyłeś; to tylko środek, nic więcej. Kuzyn, to prawie brat; możesz pożyczyć od swojej siostry.
Eugenja, w równej mierze kobieta jak dziecko, nie przewidziała odmowy, a Karol milczał.
— Jakto, więc odmawiasz? spytała Eugenja. W głębokiej ciszy słychać niemal było bicie jej serca.
Wahanie Karola upokorzyło ją; ale potrzeba, w jakiej się znajdował, uprzytomniła się jej tem żywiej; przyklękła.