Strona:PL Balzac - Eugenja Grandet.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żeby wszedł poprostu. Ustawy policyjne zabraniają nocnych hałasów. Zresztą nie trzeba, aby w sąsiedztwie wiedziano, że ja wybieram się w drogę.
To rzekłszy, Grandet udał się do swego laboratorium, gdzie Nanon słyszała go jak się kręcił, szperał, chodził, krążył, ale ostrożnie. Nie chciał widocznie obudzić żony ani córki, a zwłaszcza nie chciał budzić ciekawości swego bratanka, którego przeklinał, widząc światło w jego pokoju. W nocy, Eugenji, pochłoniętej kuzynem, zdawało się, że słyszy jęk umierającego, a dla niej ten umierający to był Karol: pożegnała go tak bladym, tak zrozpaczonym, może się zabił. W jednej chwili narzuciła jakąś kapotkę z kapturkiem i chciała wyjść. Zrazu, żywe światło, które przechodziło przez szczeliny jego drzwi, obudziło w niej obawę ognia; niebawem uspokoiła się, słysząc ciężkie kroki Nanon i głos jej zmieszany z rżeniem kilku koni.
— Czyżby ojciec wywoził Karola? powiadała sobie uchylając drzwi dość ostrożnie aby nie skrzypiały, ale tak aby mogła widzieć wszystko co się dzieje w korytarzu.
Naraz, oko jej spotkało się z okiem ojca, którego spojrzenie, mimo że dalekie i obojętne, zmroziło ją lękiem. Stary lis i Nanon połączeni byli wielkim drągiem, którego każdy koniec spoczywał na ramieniu jednego z nich; u tego drąga wisiał sznur, do którego przywiązana była baryłka podobna do tych, jakie stary Grandet robił dla zabawy w swojej piekarni w chwilach bezczynności.
— Panno Najświętsza, proszę pana, ależ ciężkie! rzekła zcicha Nanon.
— Co za nieszczęście, że to tylko groszaki, odparł stary. Uważaj, abyś nie zawadziła o świecznik.
Scenę tę oświecała jedna łojówka, umieszczona między balaskami poręczy.
— Gornoiller, rzekł Grandet do swego gajowego in partibus, czy wziąłeś pistolety?