Strona:PL Balzac - Dziewczyna o złotych oczach; Proboszcz z Tours.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

porze, obecnie zajmowany lokal, i przestał korzystać ze świadczeń zastrzeżonych w zobowiązaniu zaciągniętem względem niego przez pannę Gamard“...
— Tam do licha, cóż za historja! wykrzyknął obywatel, i co za szpony ma ta rzeczona Zofjia Gamard!
Biedny Birotteau, nie wyobrażając sobie w swoim dziecięcym mózgu żadnej przyczyny któraby go mogła rozdzielić z panną Gamard, spodziewał się umrzeć w jej domu. Nie pamiętał zupełnie tej klauzuli, której punktów nawet nie rozważył w owym czasie, tak mu się wydawała sprawiedliwa wówczas, gdy, w swojem pragnieniu zamieszkania u starej panny, byłby podpisał wszystkie pergaminy jakieby mu podsunięto. Naiwność ta była tak czcigodna a postępowanie panny Gamard tak ohydne; los biednego starca miał w sobie coś tak żałosnego, a niemoc czyniła go tak wzruszającym, że, w pierwszej chwili oburzenia, pani de Listomère wykrzyknęła:
— Ja jestem przyczyną podpisania aktu, który księdza zrujnował, do mnie należy zwrócić księdzu szczęście którego cię pozbawiłam.
— Ba, rzekł stary szlachcic, ten akt kryje w sobie znamiona podstępu; tu jest punkt do procesu...
— Wybornie! Ksiądz wniesie skargę. Jeżeli przegra w Tours, wygra w Orleanie. Jeżeli przegra w Orleanie, wygra w Paryżu, wykrzyknął baron de Listomère.
— Jeżeli chce się procesować, odparł zimno pan de Bourbonne, radzę mu ustąpić wpierw z wikarjatu.
— Poradzimy się adwokatów, rzekła pani de Listomère i będziemy się procesowali, jeśli trzeba. Ale ta sprawa jest zbyt hańbiąca dla panny Gamard i może się stać zbyt szkodliwa dla księdza Troubert, abyśmy nie mieli uzyskać jakiej ugody.
Po dojrzałej rozwadze każdy przyrzekł pomoc księdzu Birotteau w walce jaka go czekała ze stronnikami jego wrogów. Niezawodne przeczucie, nieokreślony prowincjonalny instynkt kazał