zmieniony we wzrok i słuch, słyszał, iż Luiza, pan de Bargeton, biskup i kilku zaufanych pani domu nazywają go panem de Rubempré; reszta zaś owej tak groźnej publiczności — panem Chardon. Onieśmielony pytającemi spojrzeniami ciekawych, przeczuwał dźwięk swego mieszczańskiego nazwiska po samym ruchu warg; odgadywał sądy, jakie wydawano o nim z ową prowincjonalną szczerością, często nazbyt blizką grubijaństwa. Te niespodziane a ciągłe ukłucia uczyniły go jeszcze bardziej nieswoim. Czekał niecierpliwie rozpoczęcia lektury, któraby uśmierzyła jego wewnętrzną torturę; ale Jakób opowiadał pani de Pimentel przygody ostatniego polowania; Adrjan zapuścił się z panną Laurą de Rastignac w rozmowę o nowej gwieździe muzycznej, Rossinim; Astolf, który nauczył się z dziennika na pamięć opisu nowego pługa, wykładał go baronowi. Nie wiedział Lucjan, biedny poeta, iż żaden z tych mózgów, wyjąwszy pani de Bargeton, nie był zdolny zrozumieć poezji. Wszystkie te osoby, pozbawione wrażeń, zbiegły się tu, łudząc się same co do widowiska jakie ich czekało. Istnieją słowa, które, nakształt trąb i cymbałów budy jarmarcznej, zawsze przyciągają publiczność. Słowa piękno, sława, poezja, mają czar, który działa nawet na najgrubsze umysły. Skoro wszyscy się zebrali, kiedy ustały rozmowy, nie bez mnóstwa upomnień rozdzielanych niesfornym przez pana de Bargeton, którego żona wysłała niby szwajcara bijącego w kościele laską o posadzkę, Lucjan zasiadł przy okrągłym stole, w pobliżu pani de Bargeton, z uczuciem gwałtownego wstrząśnienia duszy. Oznajmił niepewnym głosem, iż, aby nie zawieść niczyjego oczekiwania, odczyta świeżo odnalezione arcydzieła nieznanego wielkiego poety. Mimo iż poezje Andrzeja Chénier ukazały się w r. 1819, nikt w Angoulême nie słyszał jeszcze tego nazwiska. Każdy dopatrywał się w tej zapowiedzi sztuczki wymyślonej przez panią de Bargeton dla oszczędzenia miłości własnej poety i zostawienia swobody słuchaczom. Lucjan przeczytał najpierw Młodego chorego, przyjętego pochlebnym szmerem; następnie Ślepca, który-to poemat wydał się owym tępym duszom zbyt długi. Podczas czytania, Lucjan
Strona:PL Balzac - Dwaj poeci.djvu/94
Wygląd