Strona:PL Balzac - Cierpienia wynalazcy.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po odjeździe męża, młynarka, przekonana, jak wszyscy ludzie wiejscy, że choroba wymaga odżywiania, nakarmiła Lucjana; nie wzbraniał się, pogrążony w gwałtownych wyrzutach, które wyrwały go z prostracji przez wstrząs wywołany tego rodzaju topicum moralnem.
Młyn znajdował się o milę od Marsac, stolicy powiatu, położonej w pół drogi między Mansle a Angoulême; toteż zacny młynarz przywiózł niebawem lekarza i proboszcza. Osobistości te słyszały o stosunkach Lucjana z panią de Bargeton. Ponieważ w tej chwili cały departament rozprawiał o małżeństwie tej damy i o jej powrocie do Angoulême z nowym prefektem, hrabią Sykstusem de Châtelet, lekarz i proboszcz, dowiadując się że Lucjan jest u młynarza, uczuli gwałtowną chętkę spenetrowania przyczyn, jakie wstrzymały wdowę po panu de Bargeton od poślubienia młodego poety z którym swego czasu uciekła; chcieli również dowiedzieć się, czy przybył do rodzinnego miasta aby wspomóc szwagra, Dawida Séchard. Ciekawość, ludzkość, wszystko jednoczyło się tedy, aby sprowadzić rychłą pomoc umierającemu poecie. Toteż, w dwie godziny po wyjeździe młynarza, Lucjan usłyszał na kamienistym dojeździe do młyna szczęk żelaziwa, jaki wydawała bryczuszka wiejskiego lekarza. Obaj Marronowie ukazali się równocześnie, lekarz bowiem był bratankiem proboszcza. Lucjan ujrzał tedy w tej chwili osoby związane blisko z ojcem Dawida Séchard, jak bywa w małem miastczku gdzie wszyscy hodują wino. Skoro lekarz przyjrzał się umierającemu, zmacał puls, obejrzał język, popatrzał na młynarkę uśmiechając się w sposób rozpraszający wszelkie obawy.
— Pani Courtois, rzekł, nie wątpię że pani musi mieć w piwnicy jaką dobrą butelkę wina, w śpiżarni zaś kawałek węgorza. Niechże je pani poda choremu, któremu nic nie brakuje poza troszką przemęczenia. Po tem lekarstwie, nasz wielki człowiek stanie niebawem na nogi.
— Ach, panie, rzekł Lucjan, moja choroba jest nie w ciele,