Strona:PL Balzac - Cierpienia wynalazcy.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lucjan, raz powziąwszy postanowienie, zamyślił się nad wyborem środków: jako poeta, chciał skończyć poetycznie. Myślał zrazu poprostu rzucić się do Charenty; ale, schodząc ostatni raz zakosami do Beaulieu, usłyszał wyobraźnią hałas jaki wywoła jego samobójstwo, ujrzał ohydne widowisko, własne ciało wydobyte z wody, zniekształcone, będące przedmiotem dochodzeń sądowych: uczuł, jak bywa u samobójców, przypływ pośmiertnej próżności. W ciągu dnia spędzonego we młynie, przechadzał się nad rzeką, i zauważył, niedaleko od młyna, okrągłe jeziorko, takie jak zdarza się w biegu małych rzeczek, a którego spokojna powierzchnia zdradzała głębię. Woda nie jest wówczas ani zielona, ani niebieska, ani przejrzysta, ani żółta; jest jakgdyby zwierciadło polerowanej stali. Na brzegach tej czary nie widać było ani mieczyków, ani niezapominajek, ani szerokich liści neufaru; trawa była krótka i gęsta, dokoła płaczące wierzby rosnące wcale malowniczo. Łatwo było odgadnąć przepaść pełną wody. Ktoś, ktoby się zdobył na odwagę napełnienia kieszeni kamykami, mógłby znaleźć tam nieuniknioną śmierć bez obawy że go odnajdą kiedyś.
— Ha! rzekł poeta, podziwiając ładny zakątek, oto miejsce które sprowadza ślinkę do ust.
Obraz ten stanął mu w pamięci w chwili gdy dochodził do Houmeau. Szedł tedy ku Marsac, zdany na pastwę ostatnich i grobowych myśli, z niezłomnem postanowieniem aby w ten sposób pochować na wieki sekret swojej śmierci, uniknąć śledztwa, pogrzebu, nie pokazać się oczom ludzi w ohydnym stanie topielca. Dotarł niebawem do pagórków, których tyle spotyka się po drodze we Francji, zwłaszcza między Angoulême a Poitiers. Dyliżans z Bordeaux nadjeżdżał z całą chyżością; można było przypuszczać iż podróżni zechcą wysiąść, aby się piąć na długie zbocze piechotą. Lucjan, który nie chciał aby go widziano, rzucił się w zapadłą dróżkę i zaczął rwać kwiatki wśród wina. Kiedy wrócił na gościniec, trzymając w ręku bukiet żółtego kwiecia, wpadł prosto na podróżnego,