Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 1.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Niby razem, chłopaka i mój?... pięć franków!... rzekł starzec patrząc Blondetowi w oczy z wahaniem, które świadczyło o strasznem zdzierstwie.
Dziennikarz wyjął z kieszeni dziesięć franków, mówiąc:
— Macie tu dziesięć, i dam wam drugie tyle za „wydrę...
— Nie drogo to panu wypadnie, jeżeli ma białe na grzbiecie, bo pan podprefekt powiadał, że w naszem muzeum jest tylko jedna taka. Ale też to uczona sztuka, nasz podprefekt! I nie głupi. Ja sobie poluję na wydrę, a pan des Lupeaulx poluje na córkę pana Gaubartin, która ma piękny biały posążek na grzbiecie. O, mój drogi panie, jeżeli łaska pańska, niech Pan stanie tam w wodzie, na tym kamieniu. O, tam... Kiedy spłoszymy wydrę, popłynie z wodą, bo to ich sztuka, tych bydląt, że płyną na polowanie powyżej swojej jamy; wiedzą, że z rybą w pysku łatwiej im będzie z wodą. Powiadam panu, że to je mądre... Gdybym się od nich nauczył rozumu, żyłbym sobie dzisiaj jak pan... Zapóźnom to spenetrował, że trzeba iść w górę rzeki wcześnie rano, aby upolować przed innymi... Et, ktoś mnie pono urzekł od dzieciństwa. We trzech, przechytrzymy może tę wydrę...
— A to jak, mój stary zuchu?
— A, ba! my chłopi to niby bydlęta, tak, że w końcu rozumiemy się z bydlętami. Zrobimy tak! Kiedy wydra będzie chciała wrócić do jamy, my ją nastraszymy stąd, panocek ją nastraszysz stamtąd: spłoszona przez nas, przez pana, rzuci się na brzeg; jeżeli pu-