Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 1.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wzwyż nad wodą. W oddali widać pierwszy obraz: młyn i śluzę, drogę wysadzoną drzewami; kaczki, rozwieszoną bieliznę, dom kryty słomą, sieci i skrzynię z rybami, nie licząc młynarczyka, który już mi się przyglądał. Gdziekolwiek się znajdziesz na wisi, kiedy przypuszczasz że jesteś sam, jesteś przedmiotem obserwacji dwojga oczu patrzących z pod włóczkowej czapki. Robotnik porzuca motykę, winiarz prostuje zgięty grzbiet, mała pastuszka drapie się na wierzbę aby cię szpiegować.
„Niebawem, aleja zmienia się w akacjowy szpaler, który prowadzi do kraty z czasów gdy ślusarstwo wykonywało owe powiewne filigrany, dość podobne do zakrętasów na wzorze kaligraficznym. Po obu stronach bramy, ciągną się fosy, których podwójny grzebień zbrojny jest groźnemi lancami i grotami, istne jeże z żelaza! Dalej, również po obu stronach bramy, znajdują się dwa damki odźwiernego, podobne jak w Wersalu, uwieńczone olbrzymiemi wazonami. Złoto arabesków zrudziało, pokryło się miejscami rdzą, ale ta brama, zwana Wjazdową i zdradzająca rękę Delfina, któremu Aigues ją zawdzięcza, wydała mi się tem piękniejsza. Na skraju każdej fosy zaczyna się mur nietynkowany, w którym każdy kamień, wbity w rudawą glinę, posiada swoją fizjognomię: gorąca żółć krzemienia, to znów kredowa biel, ciemny bronz, najkapryśniejsze kształty. Na pierwszy rzut oka park jest ciemny, mury jego giną w pnących roślinach, wśród drzew, które od pięćdziesięciu lat nie słyszały siekiery. Możnaby rzec las, który odzyskał dziewi-