Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 1.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Pan żyje z mojej ziemi? rzekł doń hrabia z drwiącą surowością.
— A pan myślał, że mogę żyć z nieba? odparł śmiejąc się Gaubertin.
— Wychodź, łajdaku, wypędzam cię! rzekł generał uderzając go szpicrutą; fakt, któremu rządca zawsze przeczył, ile że sprawa była w cztery oczy.
— Nie wyjdę bez pokwitowania, rzekł zimno Gaubertin, znalazłszy się w przyzwoitej odległości od groźnego kirasjera.
— Zobaczymy, co powie o panu policja poprawcza, odparł Montcornet wzruszając ramionami.
Słysząc groźbę policji poprawczej, Gaubertin popatrzył na hrabiego z uśmiechem. Uśmiech ten poraził ramię generała, jakgdyby mu ktoś podciął nerwy. Wytłómaczmy ten uśmiech.
Od dwóch lat, szwagier Gaubertina, nazwiskiem Gendrin, długi czas sędzia przy trybunale pierwszej instancji w La-Ville-aux-Fayes, został tamże prezydentem dzięki protekcji hrabiego de Soulanges. Mianowany parem Francji w 1814 i wierny Burbonom w czasie Stu dni, pan de Soulanges poprosił o tę nominację ministra. Parantela ta dawała Gaubertinowi pewne uważanie w okolicy. Prezydent sądu jest zresztą w małem miesteczku figurą stosunkowo większą niż pierwszy prezydent sądu apelacyjnego w mieście powiatowem, który ma równych sobie w generale, biskupie, prefekcie, generalnym poborcy, podczas gdy zwykły prezydent sądu nie ma rywalów, jako że prokurator i podprefekt nie są stali. Młody Soudry, ko-