Strona:PL Balzac - Blaski i nędze życia kurtyzany.djvu/268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Lucjan przecinał sucho zapytania siostry, mówiąc iż ludzie ambitni winni są rachunek ze swych dróg jedynie sobie. W ciągu sześciu lat, Lucjan odwiedził siostrę trzy razy, pisał zaś nie więcej niż sześć. Pierwsza jego bytność w la Verberie przypadła po śmierci matki, ostatnia zaś miała za cel prośbę o użyczenie mu firmy tak potrzebnej jego zamiarom. Żądanie to stało się powodem dość poważnej sceny, która zostawiła okropne wątpliwości w sercu tego cichego i szlachetnego stadła.
Wnętrze domu, przekształcone tak samo jak zewnętrzna postać, mimo iż bez zbytku, było wygodne. Można o tem sądzić z rzutu oka na salon, w którym znajdowało się w tej chwili towarzystwo. Ładny krajowy dywan, szare bawełniane obicia strojne zielonemi oszyciami, malowania naśladujące drzewo, meble mahoniowe obite szarym kaszmirem z zielonemi taśmami, żardiniery mimo zimowej pory pełne kwiatów, tworzyły całość miłą dla oka. Firanki rówwnież zielone jedwabne, garnitur na kominku, oprawa luster, wolne były od złego smaku który wszystko psuje na prowincji; najdrobniejsze szczegóły cechował pewien schludny wykwint. Całość oddychała ową poezją, jaką kochająca i inteligentna kobieta może i powinna wprowadzić w swą siedzibę.
Pani Séchard, jeszcze w żałobie po teściu, pracowała przy kominku nad jakimś dywanem; pomagała jej pani Kolb, gospodyni na której spoczywała troska o szczegóły gospodarstwa. W chwili gdy kabrjolet mijał pierwsze zabudowania Marsac, grono zwykłych gości la Verberie pomnożył młynarz Courtois, niedawno owdowiały, który chciał się wycofać z interesów i spodziewał się dobrze sprzedać swą posiadłość: pani Ewie wyraźnie zależało na niej, Courtois zaś wiedział czemu.
— Kabrjolet jakiś zatrzymał się tutaj! rzekł Courtois, słysząc u bramy turkot; sądząc z hałasu, zdaje się że to miejscowy...
— Zapewne Pestel z żoną, wybrali się nas odwiedzić.
— Proszę pani, rzekł Kolb, tęgi i gruby Alzatczyk, adwokat z Paryża pragnie mówić z panem.