żeli nie wrócę, to znaczy, że może pan uczynić zadość swej zachciance.
Rzekłszy te słowa do ucha Peyrade’a aby nie psuć jego gry wobec pokojówki, Karlos wyszedł, nie mając ochoty zostawać pod spojrzeniem nowoprzybyłego, w którym rozpoznał jedną z owych chłodnych natur, o niebieskiem oku, straszliwych na zimno.
— To oficer pokoju, którego nasłał mi prefekt, rzekł Peyrade do Corentina.
— To? odparł Corentin. Dałeś się wziąć na kawał. Ten człowiek ma trzy talje kart w trzewikach, widać po kształcie nogi; zresztą oficer pokoju nie potrzebuje się przebierać!
Corentin zeszedł szybko aby rozjaśnić swoje podejrzenia; Karlos wsiadał do dorożki.
— Wasza wielebność!... krzyknął Corentin.
Karlos odwrócił głowę, ujrzał Corentina i wsiadł; jednakże Corentin zdążył rzucić mu przez szybę:
— Oto wszystko co chciałem wiedzieć. — Quai Malaquais! krzyknął Corentin woźnicy z piekielnem szyderstwem.
— Niema co, rzekł Jakób Collin, wpadłem, są na tropie, trzeba ich ubiec, a zwłaszcza dowiedzieć się czego chcą od nas.
Corentin widział kilka razy księdza Herrerę, a wzroku tego człowieka niepodobna było zapomnieć. Poznał odrazu budowę ramion, obrzmiałość twarzy, wreszcie sztuczkę zapomocą której Collin dodał sobie trzy cale.
— A, mój stary, wzięto cię na fis! rzekł Corentin, widząc że w sypialni zostali tylko Peyrade i Contenson.
— Kto? wykrzyknął Peyrade z metaliczną wibracją w głosie; obrócę ostatnie dni życia na to, aby go nadziać na rożen i przypiec na wolnym ogniu.
— Ksiądz Karlos Herrera, prawdopodobnie Corentin Hiszpanji. Wszystko się tłumaczy. Ów Hiszpan, to rozpustnik w wielkim stylu, który chciał stworzyć los temu młodemu człowiekowi, bijąc monetę poduszką ładnej dziewczyny... Osądź teraz, czy masz ocho-
Strona:PL Balzac - Blaski i nędze życia kurtyzany.djvu/235
Wygląd
Ta strona została skorygowana.