Strona:PL Balzac - Blaski i nędze życia kurtyzany.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Komornik i wierzyciel są w dorożce, pilno im! rzekła, będzie smarowanie!
Gdy Louchard wyliczył pieniądze, Contenson mógł przyjrzeć się klientowi. Ujrzał oczy Karlosa, zauważył kształt czoła pod peruką i ta peruka wydała mu się słusznie podejrzana; zapamiętał numer dorożki, pozornie nie zwracając uwagi na to co się dzieje. Sądził, iż baron padł ofiarą ludzi nadzwyczaj zręcznych, tem więcej że Louchard, używając jego pomocy, zachował osobliwą dyskrecję. Kopnięcie Europy tknęło Contensona nietylko w goleń.
— Ten cios pachnie mi kryminałem! powiedział sobie podnosząc się.
Karlos odprawił komornika, zapłacił go hojnie i rzekł do woźnicy płacąc za kurs:
Palais-Royal, wjazd!
— A! hultaj! rzekł Contenson, który usłyszał zlecenie, jest w tem coś!...
Karlos dobił do Palais-Royal z szybkością, która wykluczała obawę pogoni. Przebył galerję na swój sposób, wziął inną dorożkę na placu Château-d’Eau, mówiąc:
— Pasaż Opery, od ulicy Pinon.
W kwadrans później, był na ulicy Taitbout. Widząc go, Ester rzekła:
— Oto nieszczęsne dokumenty!
Karlos wziął weksle, obejrzał, następnie spalił je w piecu kuchennym.
— Sztuczka się udała! wykrzyknął pokazując trzysta tysięcy zwinięte w paczkę którą wydobył z kieszeni. To, i sto tysięcy uszczknięte przez Azję, pozwalają nam działać.
— Boże! Boże! wykrzyknęła biedna Estera.
— Ależ, gąsko, rzekł okrutny rachmistrz, bądź publicznie kochanką Nucingena, a będziesz mogła widywać Lucjana; jest w przyjaźni z bankierem, nie bronię ci durzyć się w nim!