Strona:PL Balzac - Blaski i nędze życia kurtyzany.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Estery mogą poruszyć strupieszałego Nucingena. Nie mogłeś przecież ukrywać jakiejś brzyduli, u djaska! Skoro ta lala odegra swoją rolę, wyprawię ją, pod pewną eskortą, do Rzymu lub do Madrytu, gdzie będzie robiła furorę.
— Skoro ją mamy jedynie na krótko, rzekł Lucjan, wracam...
— Idź, chłopcze, baw się... Jutro będziesz o jeden dzień starszy. Ja oczekuję kogoś, komu poleciłem się wywiedzieć co się dzieje u barona.
— Komu?
— Kochance jego lokaja; trzeba wiedzieć w każdej chwili co się dzieje w nieprzyjacielskim obozie.
O północy, Paccard, strzelec Estery, spotkał Karlosa na moście des Arts, najsposobniejszem w całym Paryżu miejscu do wymienienia paru słów nie dla ludzkich uszu. Rozmawiając, strzelec spoglądał w jedną stronę, pan w drugą.
— Baron poszedł dziś do prefektury policji, między czwartą a piątą, rzekł strzelec, i chwalił się wieczór, że znajdzie kobietę którą widział w lasku Vincennes, przyrzeczono mu to.
— Będą nas śledzić! rzekł Karlos, ale kto?
— Użyto już Loucharda, agenta handlowego trybunału.
— To byłoby dzieciństwo, odparł Karlos. Niebezpieczna jest dla nas jedynie policja kryminalna; skoro ona się nie rusza, my możemy się ruszać!...
— Jest jeszcze coś.
— Co?
Kamraci z łączki... Widziałem wczoraj Lapouraille’a... Oporządził jakieś małżeństwo i zgarnął dziesięć tysięcy talarków... w złocie!
— Wezmą go, rzekł Jakób Collin: to morderstwo z ulicy Boucher.
— Jakie rozkazy? spytał Paccard, tonem marszałka przychodzącego po zlecenie Ludwika XVIII.
— Wyjedziesz co wieczór o dziesiątej, odparł udany ksiądz,