Strona:PL Balzac - Blaski i nędze życia kurtyzany.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jeżeli tak, będę posłuszna owem psiem poddaniem które okazuję stale, rzekła Ester. Ujęła Lucjana pod ramię i zaciągnęła go do swego pokoju, mówiąc:
— Czy dobrze choć podjadłeś, Lulu złoty, u tego bezecnego barona?
— Po kuchni Azji, żaden obiad nie wyda mi się dobry, choćby z dłoni najsławniejszego kuchmistrza; ale gotował Carême, jak każdej niedzieli.
Lucjan porównywał mimowoli Esterę z Klotyldą. Kochanka była tak piękna, tak ciągle ponętna, że nie pozwoliła się jeszcze zbliżyć potworowi który pożera najsilniejsze namiętności: nasyceniu!
— Co za szkoda! rzekł sobie: znaleźć żonę w dwóch tomach! Z jednej strony poezja, rozkosz, miłość, oddanie, piękność, wdzięk...
Ester kręciła się po pokoju jak czynią kobiety nim położą się do łóżka, chodziła tam i z powrotem, bujała nucąc: istny kolibr.
...Z drugiej, wielkie imię, rasa, zaszczyty, stanowisko, znajomość świata!... I żadnego sposobu zjednoczenia ich w jednej osobie! wykrzyknął Lucjan.
Nazajutrz, o siódmej, budząc się w tym uroczym, białym i różowym pokoju, poeta ujrzał się sam. Skoro zadzwonił, zjawiła się niesamowita Europa.
— Czego pan sobie życzy?
— Ester!
— Pani wyjechała o trzy na piątą. Wedle rozkazów księdza Karlosa, otrzymaliśmy na skład franco nowego buziaka.
— Kobietę?...
— Nie, panie, Angielkę... jedną z tych istot, których porządek dzienny wypada w nocy... mamy rozkaz traktować ją tak jakby to była pani; co pan zamierza uczynić z tą lafiryndą?... Biedna pani, ależ płakała!... „Ha, trudno, tak trzeba!... wykrzyknęła. Zostawiłam biednego kotuśka gdy spał, rzekła do mnie ocierając