Strona:PL Balzac - Blaski i nędze życia kurtyzany.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w miarę jak poeta piął się w górę, wymagały odpowiedzi; co więcej, ciekawość, zarówno życzliwa jak niechętna, zapuszczała się coraz dalej w dociekaniach i znajdowała niejeden słaby punkt w jego zbroi. Klotylda de Grandlieu służyła rodzicom za niewinnego szpiega. Kilka dni przedtem, pociągnęła Lucjana do okna aby z nim pomówić i powiadomić go o zarzutach rodziny.
— Niech się pan wykaże majątkiem ziemskim wartości miljona, a otrzymasz moją rękę, rzekła.
— Spytają potem, skąd wziąłeś pieniądze! rzekł Karlos do Lucjana, skoro poeta zaniósł mu to ostatnie słowo.
— Szwagier mój musiał zrobić majątek, zauważył Lucjan, możemy go uczynić odpowiedzialnym wydawcą.
— Brakuje zatem tylko miljona! wykrzyknął Karlos; pomyślę o tem.
Pozycję Lucjana w pałacu Grandlieu objaśni okoliczność, że nigdy nie był tam na obiedzie. Ani Klotylda, ani księżna d’Uxelles, ani pani de Maufrigneuse, zawsze tak życzliwa dla Lucjana, nie mogły uzyskać od starego księcia tej łaski, tak nieufnie odnosił ów wielki pan do człowieka, którego nazywał imćpanem de Rubempré. Odcień ten, zauważony przez całe towarzystwo, zadawał żywe rany ambicji Lucjana; czuł że jedynie cierpią tam jego obecność. Świat ma prawo być wymagający, tak często wywodzą go w pole! Błyszczeć w Paryżu nie posiadając jasnego majątku i zawodu, to pozycja, której żadna zręczność nie zdoła utrzymać. Lucjan, wznosząc się w górę, coraz częściej ściągał to pytanie: „Z czego on żyje?“ Toteż, uważał za właściwe napomknąć raz u pani de Sérizy, której zawdzięczał poparcie generalnego prokuratora, pana Granville, oraz ministra Stanu, hrabiego Oktawa de Bauvan, prezydenta najwyższego trybunału:
— Zadłużam się straszliwie.
Wjeżdżając w dziedziniec pałacu w którym zogniskowały się jego ambicje, powiadał sobie z goryczą, myśląc o refleksjach Ołży-śmierci: