Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac-Ludwik Lambert.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

miałem bajeczne wyprawy wieków rycerstwa, najkapryśniejsze baśnie z Tysiąca i jednej nocy. Dziś wierzę w najfantastyczniejsze przesady miłości i w powodzenie wszystkiego co podejmują więźniowie aby odzyskać wolność. Obudziłaś tysiąc cnót uśpionych w mojem jestestwie: cierpliwość, poddanie, wszystkie siły serca, wszystkie moce duszy. Żyję przez ciebie, i — o myśli rozkoszna! — dla ciebie. Teraz wszystko ma sens dla mnie w tem życiu. Rozumiem wszystko, nawet próżności bogactwa. Chwytam się na tem, iż sypię wszystkie perły Indyj pod twoje stopy; rad widzę cię spoczywającą albo wśród najpiękniejszych kwiatów, albo na najbardziej puszystych tkaninach; wszystkie przepychy ziemi ledwie mi się zdają godne ciebie, dla której chciałbym rozrządzać wszystkiemi akordami i światłami, jakie wydają harfy serafinów i gwiazdy niebios. O biedny ja poeta! słowa moje ofiarują ci skarby, których nie posiadam, gdy mogę ci dać jedynie moje serce, w którem panować będziesz zawsze. Tam są wszystkie moje bogactwa. Ale czyż nie istnieją skarby w wiekuistej wdzięczności, w uśmiechu, którego wyraz będzie się nieustannie mienił od trwałego szczęścia, w ustannej baczności, z jaką miłość moja będzie się siliła zgadnąć życzenia twej kochającej duszy? Niebiańskie spojrzenie czyż nam nie powiedziało, że zawsze będziemy mogli się zrozumieć? Mam tedy modlitwę, którą mogę co wieczór zasyłać do Boga, modlitwę pełną ciebie: „Spraw, aby moja Paulina była szczęśliwa!“ Ale czyż ty nie wypełnisz moich dni, jak już wypełniasz serce? Bądź zdrowa, mogę cię powierzyć jedynie Bogu!“

III.

„Paulino, powiedz mi, czy mogłem czemkolwiek cię urazić wczoraj? Poniechaj tej dumy serca, która każe znosić w milczeniu przykrości wyrządzone przez