Strona:PL Balzac-Ludwik Lambert.djvu/071

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

to szczęście, i dzięki za to składam Bogu, że największe talenty tej epoki, najpiękniejsze charaktery, że szczerzy przyjaciele, równie wielcy w życiu prywatnem, jak tamci w życiu publicznem, ściskali mi rękę i mówili: „Odwagi!” I czemuż nie miałbym wyznać, że te sympatje, że objawy dawane mi od czasu do czasu przez nieznajomych, podtrzymywały mnie w tej drodze, i przeciw samemu sobie i przeciw niesłusznym napaściom, przeciw potwarzy, która mnie tak często ścigała, przeciw zniechęceniu i przeciw tej zbyt gorączkowej nadziei, której wyraz poczytywany bywa za dowód nadmiernej miłości własnej? Postanowiłem przeciwstawić stoiczną obojętność napaściom i zniewagom; dwukrotnie jednak nikczemne potwarze zmusiły mnie do obrony. Jeżeli wyznawcy przebaczenia zniewag ubolewają, że pokazałem mą sprawność w szermierce pióra, wielu chrześcijan jest zdania, iż żyjemy w czasach, gdzie dobrze jest pokazać, że milczenie nasze mieści w sobie pewną wspaniałomyślność.
W związku z tym przedmiotem, trzeba mi zauważyć, że uznaję za swoje dzieła jedynie te, które noszą mój podpis. Poza KOMEDJĄ LUDZKĄ, mego pióra są jedynie te, które noszą mój podpis. Poza KOMEDJĄ LUDZKĄ, mego pióra są jedynie: Sto uciesznych opowiastek, dwie sztuki teatralne i pojedyncze artykuły, które są zresztą podpisane. Posługuję się tu bezspornem prawem. Ale to zaparcie się, gdyby nawet tyczyło utworów w których współpracowałem, podyktowane jest nietyle miłością własną ile prawdą. Gdyby mi nadal uparcie przypisywano książki, których, mówiąc literacko, nie uznaję za swoje, ale których własność mi