Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/332

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stkowa sztuczka, niezręczny spisek, dokuczliwość iście księża lub kobieca. Czy pojedynek był bajką, czy też chciano go jedynie nastraszyć? Tym małym duszom, zuchwałym i dokuczliwym jak muchy, udało się podrażnić jego próżność, pobudzić jego ambicję, podniecić ciekawość. Nie chcąc ani dać się wytrychnąć na dudka, ani uchodzić za tchórza, ubawiony może tym dramacikiem, Rafael zjawił się w kasynie tegoż samego wieczora. Przystanął sobie wsparty o kominek i stał spokojnie w wielkiej sali, bacząc aby nie dać żadnego powodu do zaczepki; ale badał twarze, wyzywając poniekąd towarzystwo tym przeglądem. Niby dog pewien swojej siły, oczekiwał walki na własnym terenie, nie szczekając daremnie. Pod koniec wieczoru przechadzał się po sali gry, od drzwi wchodowych do sali bilardowej, rzucając od czasu do czasu spojrzenie na młodych ludzi zabawiających się partyjką. Po kilku chwilach, usłyszał swoje nazwisko. Mimo że mówili cicho, Rafael domyślił się łatwo że jest przedmiotem narady; wreszcie pochwycił parę zdań mówionych głośniej:
— Ty?
— Tak, ja!
— Chciałbym to widzieć!
— Założysz się?
— Och! pójdzie.
W chwili gdy Valentin, zaciekawiony przedmiotem zakładu, zbliżył się aby przysłuchać się rozmowie, wysoki i silny młody człowiek, przystojny ale obdarzony owem zuchwałem i ostrem spojrzeniem lu-