Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mimo że wydaje się nieco dumny, jest tak dobry, tak wytworny w obejściu! Och, naprawdę, może się podobać! Jestem pewna, że wszystkie kobiety muszą szaleć za nim.
— Mówisz tak jakbyś go kochała, zauważyła pani Gaudin.
— Och, kocham go jak brata, odparła śmiejąc się. Byłabym bardzo niewdzięczna gdybym nie płaciła mu sympatją! Czyż nie nauczył mnie muzyki, rysunków, gramatyki, słowem wszystkiego co umiem? Ty niewiele zwracasz uwagi na moje postępy, mamusiu; ale ja się robię tak uczona, że niedługo sama będę dawać lekcje, a wówczas będziemy mogły trzymać służącą.
Cofnąłem się nieznacznie, poczem, robiąc umyślnie nieco hałasu, wszedłem do sali, aby wziąć lampę. Paulina wstała aby mi ją zaświecić. Biedne dziecko rozlało rozkoszny balsam na moje rany. Ta naiwna pochwała mojej osoby dodała mi nieco otuchy. Potrzebowałem wierzyć w samego siebie i usłyszeć bezstronny sąd o mej istotnej wartości. Nadzieje moje, podsycone w ten sposób, rzuciły może odblask na to co mnie otaczało. Może też i nigdy nie przyjrzałem się scenie którą dość często nastręczały mym oczom dwie mieszkanki tej sali; ale w tej chwili podziwiałem w naturze najrozkoszniejszy obrazek rodzajowy, z taką prostotą odtwarzany przez malarzy flamandzkich. Matka, siedząc przy nawpół zagasłym kominku, robiła pończochę, z poczciwym uśmiechem na ustach. Paulina malowała ekraniki; farby, pendzle, rozłożone na sto-