Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

liku bawiły oko żywemi kontrastami. Gdy wstała i podeszła aby zapalić moją lampę, całe światło padło na jasną twarzyczkę; trzeba było być opętanym straszliwą namiętnością, aby nie podziwiać jej przeźroczystych i różowych rączek, jej idealnej głowy i dziewiczej kibici! Noc i cisza spowiły swoim urokiem to pracowite czuwanie, ten zakątek oddychający spokojem. Ta nieustanna a tak wesoło dźwigana praca świadczyła o pobożnej i pełnej wzniosłych uczuć rezygnacji. Między sprzętami a ludźmi istniała tu jakaś nieokreślona harmonja. U Fedory zbytek był suchy, budził we mnie złe myśli; natomiast owa pokorna nędza i uczciwa prostota orzeźwiały moją duszę. Może czułem się upokorzony w obliczu zbytku; tu, z temi dwiema kobietami, w tej ciemnej izbie gdzie życie sprowadzone do prostych form kryło się niejako w zaciszach serca, odzyskiwałem pewność siebie mogąc roztaczać tę opiekę, tę wyższość, którą mężczyzna tak bardzo lubi dawać uczuć. Kiedym się znalazł blisko Pauliny, objęła mnie spojrzeniem niemal macierzyńskiem, i drżącemi rękami stawiając lampę, wykrzyknęła:
— Boże! jakiż pan blady! — Och! cały mokry! — Mama osuszy pana... Panie Rafaelu, dodała po małej pauzie, pan lubi mleko, dostałam dziś wieczór śmietankę, czy zechce pan skosztować?
Poskoczyła jak młody kociak do porcelanowego garnuszka pełnego mleka i podała mi go tak żywo, podsunęła mi go pod nos tak milutkim gestem, żem się zawahał.