Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/022

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kiestrze wyciąga swoją frazę. Ujrzysz tam wielu szanownych ludzi, którzy przychodzą szukać rozrywki i płacą za nią tak, jak płaciliby za teatr, za dobrą kuchnię, lub jakby szli do jakiejś nory kupić za takie pieniądze piekące żale na parę miesięcy. Ale czy pojmujesz ile szału, ile energji musi się gromadzić w duszy człowieka czekającego niecierpliwie otwarcia szulerni? Między graczem dziennym a nocnym jest ta różnica, co między flegmatycznym mężem a kochankiem mdlejącym z żądzy pod oknami lubej. Jedynie rano, dygocąca namiętność i potrzeba zjawiają się w całej swej okropności. W tej chwili możesz podziwiać prawdziwego gracza, który nie jadł, nie spał, nie żył, nie myślał, tak mocno smagał go bicz obmyślonego „systemu“, tak nieznośnie swędzą go kombinacje trente-et-quarante. O tej przeklętej godzinie spotkasz oczy których spokój przeraża, twarze które cię przykuwają, spojrzenia które przyciągają karty i pożerają je. To też domy gry są wspaniałe jedynie w chwili otwarcia. Jeżeli Hiszpanja ma swoje walki byków, jeżeli Rzym miał swoich gladjatorów, Paryż pyszni się swoim Palais-Royal, którego drażniące rulety dają przyjemność oglądania krwi płynącej strumieniami, bez niebezpieczeństwa pośliźnięcia się o nią na podłodze. Spróbuj rzucić przelotne spojrzenie na tę arenę, wejdź!... Cóż za nagość! Ściany obite papierem zatłuszczonym na wysokość człowieka, nie przedstawiają ani jednego obrazu zdolnego orzeźwić duszę. Niema tam nawet gwoździa dla ułatwienia samobójstwa. Podłoga zużyta i niechlujna. Podłużny stół