Przez otwarte zaś podwoje
Widzę świece na ołtarzu,
A w kadzideł sinym dymie
Główki małych cherubinków,
Co z uśmiechem na mnie patrzą.
Myśl o dawnych, lepszych czasach
Tak się czepia mojej duszy.
Jako gniazda tych jaskółek
Uczepione w fałdach sukni
Świętych Bożych nad portykiem.
Jeden z tych to cherubinków.
Okrąglutki, oskrzydlony,
Opowiadał powieść ową.
Ja ci ufam, święta Zyto,
Że się na mnie nie rozgniewasz,
Gdy powtórzę ją przed światem
W słowach prostych, nieuczonych,
Szczerych, jak to moje serce
I jak twoja wiara, Zyto.
W owych czasach, kiedy wiara
W głębi dusz leżała na dnie,
Dosięgając tęczą niebios;
Gdy cud nie był obcy ludziom,
Gdy Franciszek uczył ptaki,
Gdy wilkowi mawiał: „Bracie!“ —
Tu, w Janowie, dobrem mieście
Służbę miała u prefekta
Strona:PL Ballady, Legendy itp.djvu/44
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.