Strona:PL Ballady, Legendy itp.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Со też cierpi listek każdy zanim z drzewa w bagno spadnie
Czemu gnije w wodzie na dnie?
Dziwnie wszystko coś się składa!
Patrz, i ona przyszła znowu, widzi dobrze jak się skrada
Od bagniska, w koło toni, za sitowiem połamanem.
Zasłonięta aż po oczy szarym płaszczem, z mgły utkanym,

Drży ze strachu biedne dziecię: — „Ach a może nie spostrzeże,
Gdzietam! idzie. — Już jest przy niej, w zimne dłonie dłoń jej bierze,
Ból uczuwa — to te pałce jako szpony tak się wpiły!
Strach pozbawia odrętwiałą wszelkiej mocy, wszelkiej siły.
Siadła przy niej groźna pani, jak kościotrup taka sucha
I poprawia swą płachetkę i w skostniałe dłonie dmucha,
Spoglądając wciąż ukradkiem, śmieje się doń jadowicie:

— „Czy wiesz o tem, że o tobie wciąż ja myślę, moje życie.